Dalmacija u mom objektivu
| ⏱️ 15 min czytaniaTagi: Tradycyjnie, Podróże, Praktica
Chorwacja zawsze miała dla mnie szczególne znaczenie, choć zazwyczaj kiedy mówię „Chorwacja" to tak naprawdę mam na myśli Dalmację. To właśnie tam, a dokładniej w jej północnej części przyszło mi spędzać wakacje przez łącznie ponad 15 lat – począwszy od 2001 roku. Większość razy z rodziną, należy dodać, co większości z was może się wydawać dziwne, ale ostatecznie jestem rodzicom niezmiernie wdzięczny za to, że wyciągali mnie na te wyjazdy. Okazały się być dla mnie jedyną taką okazją, aby zobaczyć trochę inny świat, inny od tego co człowiek miał na co dzień. Szczególnie tam gdzie jeździliśmy, czyli w senne okolice Šibenika, gdzie główną rozrywką było ładowanie baterii siedząc z gorzką herbatką na balkonie z widokiem na Jadran (Adriatyk) albo bycząc się na karimacie nad wodą, a wszystko przy hipnotycznym akompaniamencie cykad. Prawdziwa fjaka, czyli stan umysłu.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Ilford Pan 400
Finowie mają sisu, a chorwaci mają fjakę. A co to fjaka, zapytacie? Fjaka to przede wszystkim konieczność, sposób na przetrwanie. W przypadku Chorwacji – najgorszego upału w trakcie dnia. Robimy wtedy wszystko to, co nie jest związane z nadmiernym wydatkiem energetycznym, zdala od promieni słońca. Leżymy i drzemiemy, albo siedzimy na ławeczce popijając coś mokrego, może czytamy książkę. Pod żadnym pozorem nie walczymy z naturą – chyba że pragniemy zaznać udaru albo poparzeń skóry.
Fjaka rozciąga się też na wieczór, kiedy temperatura opada i można w końcu wyjść z cienia. Wtedy np. gramy w petankę (czyli popularną nad Morzem Śródziemnym grę w bule), przy czym wyraźnie zaznaczę – nasza męska część gra. Petanka to nadal rozrywka w klimatach „wieczorami chłopcy wychodzą na ulicę” (a dokładniej chłopcy w podeszłym wieku) i udział w grze kobiet mógłby spotkać się z pewną konsternacją miejscowych o starych przyzwyczajeniach. Można też, niezależnie od autoidentyfikacji, po prostu usiąść ze znajomymi przy lampce wina, ale tylko jednej. W odróżnieniu do pozostałych Słowian, Dalmatyńczycy nie piją na umór. Nie mają w zwyczaju, i chyba raczej nie potrzebują. Słońce jest już wystarczająco mocne, aby poczuć się skołowanym.
W zasadzie fjaka rozciąga się na wszystkie pory dnia i nocy, miesiąca i roku, ponieważ jest uniwersalnym poczuciem harmonii i wewnętrznego spokoju, niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Życiem opartym na trwaniu w chwili bez nadmiernej troski. Skromnie i z umiarem. Dzisiaj ludzie zachodzą w głowę jak osiągnąć taki spokój ducha – chodzą na yogę, pilates, terapie energetyczne, akupunkturę, medytacje, a wystarczy usiąść wczesnym rankiem na ławeczce z widokiem na marinę i wsłuchać się w chlupot wody i cykady.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Ilford Pan 400
Niespełna 140 kilometrów na południe od Šibenika mieści się Makarska – bardzo specyficzne miasteczko, wciśnięte między Jadran (Adriatyk) i masyw górski Biokovo. Najwyższym punktem pasma jest Sveti Jure (góra Świętego Jerzego), drugi co do wielkości szczyt w całej Chorwacji. Oszałamiające 1762 metrów góruje nad poziomem morza i wąziutkim miasteczkiem niczym gigant, aczkolwiek nieco bliżej jest o 300 metrów niższy, ale wyraźniej zarysowany Vošac (1422m n.p.m.). Podobnież takie usytuowanie tworzy dobrą energię. Fjaka jest tu zdecydowanie obecna, ale jak to bywa w takich miejscach, sukcesywnie zanika w okresie wakacyjnym pod naporem przyjezdnych, czyli ich zwyczajów i pieniędzy. Turyści przyjeżdżają tutaj, aby złapać opaleniznę i wyszumieć się w poczuciu względnego luksusu. Przywożą ze sobą rozedrganie, a ich obecność oznacza zazwyczaj przesyt i nadmiar.
Z drugiej strony bez turystów w Chorwacji byłoby naprawdę ciężko. Tam nie ma zbyt wielu perspektyw na zarobek dla miejscowych i wszystko kręci się wokół turystów i dla nich. Turyści są trochę jak fale upałów. Przychodzą, potem odchodzą, a jeszcze potem znowu wracają, i tak co roku. Okienko otwiera się w lato, a zimą wszystko cichnie i gaśnie.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Ilford Pan 400
W Makarskiej byłem dwukrotnie. Pierwszy raz w 2017 roku ze znajomymi, ale dopiero za drugim razem przyjechałem tu z nastawieniem, aby udokumentować wyjazd z uwzględnieniem zarówno treści, jak i formy. Ten drugi raz przypadł na początek września 2022 roku i miały to być pierwsze zagraniczne wakacje od 5 lat (a mojej narzeczonej pierwsze w życiu, wcześniej spędzała wakacje tylko w Polsce!). Chciałem je uhonorować w szczególny sposób – na ten przykład, uwiecznić wyjazd na filmie wiatłoczułym aparatem, który pamięta rodzinne wycieczki w latach ’80-tych. Jakiś nieokreślony czas wcześniej odkryłem fotografię tradycyjną. Podobno był to wspaniały sposób na zatrzymanie się, a wakacje to doskonała okazja, aby przywieźć doskonałą pamiątkę w formie zdjęć, do których będzie można wracać.
Do Chorwacji ostatecznie wybrałem się uzbrojony w Praktykę z obiektywem Pentacona 50mm oraz dwa filmy – czarnobiałego Ilforda Pan 400, który był po części już zaczęty w Polsce oraz kolorowym Kodakiem Colorplusem 200. Krótko pisząc, całkiem wakacyjny zestaw, w 1984 roku zrobiłbym furorę jadąc z nim na wakacje do byłej Jugosławii.

Motorola One Vision
Biorąc pod uwagę, że miała to być moja pierwsza rolka na manualnym aparacie i każda klatka raczej się liczy (w przeliczeniu na walutę), oparłem swoje działania na zasadzie Sunny 16. Opiera się na następującym założeniu: w jasny słoneczny dzień ustawiamy czas migawki na odwrotność czułości ISO (często jej zbliżoną wartość np. 1/500 przy ISO 400) i przysłonę na f/16, co powinno dać nam dobrze naświetlone zdjęcie. Dzięki temu, moje zdjęcia aż kłują w oczy płaską głębią ostrości i detalami na każdym planie. Starałem się też wybierać proste, poprawne ujęcia bez szaleństw kompozycyjnych. Można w efekcie określić je mianem amatorskiej fotorelacji z wakacji z przewagą ujęć pod tytułem „ja i góra”, albo „ja i kamyk” (tych akurat nie pokażę z uwagi na prywatny charakter), ale zostawiłem też trochę miejsca na rolce dla krajobrazu.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Ilford Pan 400
Podobno nie jest dobrym pomysłem, aby wychodzić na zdjęcia w środku dnia – ktoś powie, słońce za ostre, albo zupa za słona. Osobiście uważam, że jest to bzdura (jak pamiętamy, jestem ignorantem, który nie zna się na technikaliach – można mnie pełnoprawnie skrytykować w tym miejscu) i każda pora (jeśli mamy źródło światła) jest dobra na zdjęcia, trzeba tylko dostosować się do zastanych warunków. Owszem, ciężko byłoby silić się na porządny portret przy tym świetle, ale mocne kontrasty akurat świetnie zagrały na czarnobiałym filmie uwypuklając sylwetki ludzi. Trudno wyobrazić sobie śródziemnomorską plażę bez ostrego słońca.
Nadmienię, że miałem małe opory z robieniem zdjęć na plaży właśnie z powodu tychże ludzi – choć nikt na mnie nie zwracał uwagi, podświadomie nie chciałem być natrętny, stąd przewaga nieba nad horyzontem. Na deptaku było już trochę łatwiej, gdyż miałem większy komfort psychiczny i większy dystans od obiektów obserwacji. Ostatnie zdjęcie na rolce wzbudza we mnie szczególną satysfakcję. Przede wszystkim pokazuje jak małe, nieprzewidziane szczegóły dopełniają zaplanowane ujęcie. Uroczą parkę w lewej dolnej części kadru dojrzałem dopiero po powrocie do Polski, gdy otrzymałem skany z labu.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 } | Ilford Pan 400
Ilford dobiegł swojego końca, toteż zwinąłem rolkę i schowałem ją do kieszeni, a następnego dnia załadowałem kolorowego Kodaka. Urlop nadal trwał, a my mieliśmy w planach jeszcze trochę pozwiedzać – o czym za chwilę.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Ilford Pan 400
Już w momencie składania się do pierwszego ujęcia uświadomiłem sobie, że fotografia analogowa jest czymś innym, niż to co znałem do tej pory. Miałem co prawda małe doświadczenie z lustrzankami cyfrowymi, ale film był jak wypłynięcie na nieznane wody, wymagał ode mnie o wiele więcej. Nie było okazji na sprawdzenie efektów tuż po fakcie, a dubel ujęcia oznaczał o jedną klatkę mniej. Wyostrzenie obrazu bez klina bez wewnętrznego światłomierza trwało dłuższy moment, a ustawienie aparatu na właściwą kombinację wymagało pełnego skupienia uwagi. Człowiek starał się najpierw myśleć, a potem strzelać – i dowiadywał się, że coś nie pykło długo, długo po fakcie.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Co ciekawe, byłem pozytywnie zaskoczony samą Praktyką. Pomimo pewnej dozy budżetowości, było to całkiem wygodne i (kek) praktyczne pudełko do manualnego naświetlania filmu. Jeśli moim rodzicom wystarczał kilkadziesiąt lat temu, to mi powinien też wystarczyć. Bardzo spodobał mi się charakterystyczny spust pod kątem i duże pokrycie obrazu przez wizjer – fotografujesz to co widzisz, oczywiście poza małym marginesem po bokach, który czasem chowa niechciane elementy, tak jak na przykład poniżej – chciałem wyciąć z kadru latarnię, a ona i tak jakoś przekradła się do zdjęcia.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Miejscowa marina jest pełna różnorakich jednostek pływających. Część z nich to prywatne jachty, inna część to skromne łódeczki, ale są i również, jak przystało na kurort turystyczny, statki wycieczkowe. Za stosowną opłatą możemy wypłynąć w rejs wokół komina po okolicznych wodach. Wypływają ranem, i zazwyczaj wracają popołudniu. Leżąc na plaży za dnia na pewno ktoś do was podejdzie i zapyta czy nie chcecie takim popłynąć (chociaż może wam też zaoferować kukuruc). Nigdy nie zapomnę widoku jednego z takich wycieczkowców Nie wiem, czy akurat był to konkretnie uwieczniony już Paradis, czy nie, niemniej przywoływany przeze mnie wycieczkowiec był obładowany do granic możliwości tłumem rozentuzjazmowanych imprezowiczów. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego, chmara głów i rąk ruszających się w rytm głośnej muzyki. To zdecydowanie nie była fjaka, tylko jej wynaturzone przeciwieństwo.
Za dnia Makarska może jawić się jak całkiem spokojne miasteczko. To tylko pozorne wrażenie. Do godziny 11:00 ludzie opalają się (ciekawostką jest, że w okolicy znajdziemy też plażę Nugal, na której nie – nie byłem i nie zamierzam być), potem chowają się w okolicznych knajpkach (poza Polakami i Czechami, którzy dalej próbują złapać opaleniznę i udar słoneczny w najgorszym upale), by potem znów wyskoczyć na plażę w okienku między 15:00 i 17:00. Dopiero pod wieczór, jak już pisałem, turyści rozpaleni od śródziemnomorskiego słońca wylegają na dotychczas senne uliczki, zwiastując początek nocnego życia. Wypełniają się restauracje w zabytkowej części, zapełniają się również miejsca wzdłuż głównego deptaka, są też kluby nocne. Co ciekawe, miasto całkiem prężnie żyje życiem kulturalnym – podczas pobytu trafiliśmy na festiwal muzyczny, którego finałowy koncert odbył się w otoczeniu Zvjezdarnicy (Obserwatorium) na wzgórzu Glavica. Bardzo mi się podobał, niezwykle kameralne i intymne wydarzenie, ale… wstyd się przyznać, strasznie na nim ziewałem ze zmęczenia.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Główną atrakcją naszej dalmatyńskiej eskapady miała być wycieczka do Dubrovnika, czyli tak zwanej „Perły Adriatyku”. W czasach bizantyjskich zwana Ragusą (Raguxa), niektórzy mogą kojarzyć to miejsce z pewnego serialu o niezbyt wygodnym tronie. Chciałem tam pojechać tym bardziej, że kilka miesięcy wcześniej, w lipcu 2022 roku droga do Dubrovnika zyskała na swojej trasie nowy Pelješki most. Pamiętam, jak zaanonsowali go w 2005 roku, potem dłuuugo, długo nic, tylko protesty i kryzys, a teraz mogłem się nim przejechać (!). Faktycznie, budowla sama w sobie robi wrażenie, a przede wszystkim odczuwalnie ułatwia drogę do „Perły Adriatyku”, bez potrzeby zahaczania o bośniackie terytorium (Neum).

Motorola One Vision
Niestety, przez moją opieszałość mam kolejny powód do wstydu, czyli absolutny brak zdjęć na Colorplusie. Zapomniałem wrzucić do samochodu aparatu i z wycieczki pozostało mi tylko kilka zdjęć telefonem (przeskok z ciepła Colorplusa na bezduszny jpg jest bolesny) i wspomnienia (nie, nie przywiozłem kubka z herbem Targeryenów, wolałem odłożyć na płatny parking). Jako puentę tego epizodu mogę powiedzieć, że jeśli w Makarskiej co jakiś czas jest deficyt fjaki, to Dubrovnik jest z niej całkowicie wyzuty do cna. Miasto piękne, ale nieznośne, męczące. Byłem, widziałem, ale już wracać trzeci raz nie zamierzam. Jako zajawkę zamieszczę jak to wyglądało kiedyś – uwierzcie mi, nic się tam nie zmieniło… może poza tym, że bruk jest bardziej wyślizgany, a ludzie noszą się bardziej „na sportowo”.

Motorola One Vision
Do tego momentu zrobiłem 6 kadrów z nowego filmu, zostało mi więc 18 pod znakiem zapytania. Na pewno nie zamierzałem specjalnie drałować z powrotem do Dubrovnika, a Makarska wydała mi się już wystarczająco uwieczniona. Stwierdziłem więc, że aby pójść na przód, należy się cofnąć. W tym przypadku te wspomniane 140 kilometrów do miejsca, w którym wszystko się zaczęło – do Šibenika.
Šibenik zawsze kojarzył mi się bardzo pozytywnie i choć przeszedłem jego uliczki wzdłuż i wszerz (i wzyż) to lubię tam wracać. Zjazd i znajoma bramka, gdzie płacimy za skorzystanie z autostrady. Kawałek dalej skręcamy w prawo i jedziemy niemalże do galerii handlowej Dalmare (obok niej jest Lidl i Niemcy mają gdzie jeździć po bułki), ale my zjeżdżamy przed nią w prawo w stronę miasta. Przejeżdżamy obok Kauflanda do tunelu, który nas prowadzi do mariny, i za dworcem autobusowym mamy parking pod targowiskiem. Dosłownie pod, gdyż znajduje się kilka metrów niżej, skalną ścianę musimy pokonać odrapanymi, metalowymi schodami. Za targiem znajduje się uliczka ku pamięci uczonego ojca franciszkanina. Idąc nią dochodzimy do kolejnego skrzyżowania, po lewej stronie skwer i jesteśmy w zabytkowej części miasta. Drogę tę pokonywałem aż za nadto często, ale nadal wzbudza przyjemny komfort, jakbym wszedł do starego, rodzinnego domu.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Brakowało mi z początku weny. Dlaczego? Chodząc po raz enty po tych samych uliczkach trudno o efekt świeżości i pewne elementy warte uwagi mogą nam umykać. Człowiek chodził tędy od dziecka, to i przyzwyczaił się, ot co. Ja te same ściany widziałem po raz kolejny i nie robiły na mnie takiego wrażenia, jak na mojej narzeczonej. W dodatku zbliżała się pora paszy, a my jeszcze nic nie jedliśmy od rana.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Po krótkim spacerze wgłąb miasta zatrzymaliśmy się w urokliwej knajpce. Takiej z tarasem na podwyższeniu, ze stolikami w cieniu drzew, budynek mieszkalny zaadaptowany na restaurację. Mieliśmy bardzo dobry widok na uliczkę i co ciekawe, na dziewczynkę, która akurat ćwiczyła przerzut bokiem, czyli klasyczną „gwiazdę”. Kiedyś coś takiego było w Polsce na porządku dziennym (w czasach, gdy popołudnia spędzało się na trzepaku), ale teraz wydało się równie abstrakcyjne, co biały kruk w mieście. Jakiś fetyszysta z pełną klatką od razu pomyślałby, że jest to wspaniały temat do dynamicznego zdjęcia z bliskiej odległości, ale ja wolałem obejść się smakiem i skupić się na zamówionej Pašticadzie. Jeśli czytaliście Bryana Petersona, przypomnijcie sobie co on pisał odnośnie robienia zdjęć losowym dzieciom w odległych krajach. Już lepiej zrobić szerokie ujęcie, w którym np. chodzi o linie.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Zagłębiając się w ciasne, dalmatyńskie uliczki trzeba czasem uważać, aby nie wejść komuś na podwórko. Myślisz że to kolejna alejka i nagle widzisz czyjeś pranie na sznurku, albo dziecięcy rowerek. I choć dla Ciebie to jest abstrakcyjnie stara sterta odrapanych przez morską bryzę kamieni, tam faktycznie żyją ludzie i prowadzą zwykłe życie. Nieco skromniej niż my, ale też mają telewizory, komputery, klimatyzację i internet. Nie robią wszystkiego na już i nie spieszą się. Polako, polako, czyli wolno. Cieszą ich małe rzeczy, czego nam Polakom ewidentnie brakuje, choć wszyscy żyjemy na akord i kredyt i myślimy, że wszystko mamy.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Mišo Kovač, czyli prawdziwy dalmatinac z krwi i kości pochodzi właśnie z Šibenika. Jest to ktoś, kogo moglibyśmy uzyskać mieszając coś z Krzysztofa Krawczyka, coś z Janusza Laskowskiego i może coś z Zbigniewa Wodeckiego, a i tak nadal nie będzie do końca to. Okulary przeciwsłoneczne, zamaszysty wąs, słowiański hart ducha okraszony południowym luzem, serce mocno w kratkę, taką białoczerwoną, a głos afirmujący wolność i miłość ponad wszystko. Coś w rodzaju człowieka-pomnika, dobrze zakorzenionego w świadomości Dalmatyńczyków. Nic dziwnego, Dalmacja to Mišo Kovač, tak samo jak Hajduk Split, a Hajduk jest wiecznie żywy. Trudno mówić o tych elementach w zupełnym oderwaniu, ponieważ są podstawą lokalnego patriotyzmu mieszkańców regionu i odnoszą się do tego samego zestawu wartości w oparciu o miłość, wolność, szczerość, skromność, determinację.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Zapytacie, dlaczego tak rozpisuję się o tych górach, wodzie i wąsie? Do czego zmierzam i czy ma to jakiś związek z fotografią? Otóż ma, według mnie bardzo silny związek, spójrzcie tylko na tę okładkę! Twórczość Mišo Kovača jest trochę jk fotografia, która emanuje przede wszystkim tęsknotą za tym co było – za kołyszącym morzem, za gorącą miłością, za spokojnym i prostym życiem.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
A jak jest z moimi fotografiami z wakacji? Z pewnością ukazują nieco inne oblicze tej rzeczywistości, widziane moimi oczami. Taki mi przyświecał zresztą cel – utrwalić Dalmację taką, jaką chciałem widzieć. Spokojną i pełną harmonii, bez tłoku i gwaru. Chciałem skupić się na tu i teraz, a w zasadzie tam i wówczas, co mam nadzieję widać. Oczywiście, nie jest to pełny obraz Chorwacji jaką pamiętam. Nie ma tam choćby słonej bryzy i ciepła słońca na twarzy. Nie ma brzmiącej w uszach symfonii cykad i przebijającego się gdzieś tam w tle bicia kościelnego dzwona. Niemożliwym było też przekazać słodyczy suszonej figi i cierpkości wina (oni tam nie piją słodkich), albo jak pachnie grilowana ryba, którą kupuje się wcześnie rano na targu (szczególnie, w porównaniu do zapachu samego targu). Ciekawy jest też absolutny brak śladu Torcidy 1950, która w Dalmacji jest tak powszechna jak słońce (polecam książkę Jamesa Montague o ultrasach, rozpoczyna się opisem czym tak naprawdę jest chorwacka Torcida). Po to jest między innymi ten tekst – żeby uzupełnić brakujące luki, pokazać różne odcienie Chorwacji i przy okazji zachęcić was do dbania o jakość wspomnień.

Praktica L2 + Pentacon 50mm f/1.8 | Kodak Colorplus 200
Fotografia tradycyjna to bardzo dobry sposób (chociaż nie jedyny) na podsumowanie wartościowych przeżyć – tego nauczyły mnie moje pierwsze rolki. Tego oraz świadomości, jak droga jest to ostatecznie impreza, biorąc pod uwagę koszty kupna rolki, a następnie jej wywołania i skanowania, ale jeśli dobrze wykorzystamy to co mamy – zostanie nam coś wartościowego, a przede wszystkim, materialnego w dłoni.
Niniejszy tekst został pierwotnie opublikowany 29 marca 2024 roku na łamach bloga fotonostalgic.eu.