Szumne Ziarno

minimalistyczny fotoblog by Praktyczny Sandacz

O mnie

Sandacz fotograficzny - od kiedy?

Fotografia zawsze była obecna, jednak miała ona często charakter utylitarny, ew. wakacyjny. To nie tak że nie robiłem w ogóle zdjęć. Robiłem ich bardzo dużo, ale o świadomym kreowaniu obrazu przez długi czas nie było mowy, chociaż od czasu do czasu wychodziło mi coś zgrabnego.

Jako dziecko miałem doświadczenie z małpkami (Minolta F25) i kompaktami cyfrowymi (Canon Powershot A510). Pierwszą cyfrową lustrzanką w domu był Nikon D90, jednak aparat w telefonie wydawał się być bardziej atrakcyny, dzięki swojej poręczności. Długi czas szczyciłem się Sony Ericssonem C902, telefonem Bonda (notabene z niezbyt udanego filmu, ale zawsze), a kompresja stratna, czy zasmużone szkiełko obiektywu nie wydawało mi się specjalnym problemem.

Czas na fotografię “tak na poważnie” nastał dopiero w 2022 roku, ale tym razem chwyciło i to mocno. Zaczęło się od wygrzebania z szafy i wyremontowania starego aparatu marki Praktica L2. Kilka rolek później kupiłem z lombardu Nikona D50 z kitowym obiektywem, jak rasowy Nikoniarz i na przemian z Praktyką wyżywałem się twórczo. Przez bardzo krótką chwilę moje ręce zajął Nikon D70, ale z pewnych doświadczonych rąk pozyskałem Nikona D300 ze stałym obiektywem 35mm, który szybko stał się przedłużeniem mojej dłoni.

Praktyka pozwoliła wyrobić w sobie jakieś poczucie własnych umiejętności, a ludzie zaczęli chwalić to, co robię, więc głód głębszego wniknięcia w temat narastał. We wrześniu 2024 roku podjąłem 1-roczne studium fotograficzne w jednej ze stołecznych szkół. Studium ukończyłem co prawda bez wyróżnienia, ale za to solidnie, z ogromnym zasobem nowych doświadczeń, wiedzy i kilkoma wartościowymi kontaktami. Szumne Ziarno jest kontynuacją tej pasji i sposobu wyrażania siebie.

Kilka ciekawostek o mnie:

  • Jeden z tych XX-wiecznych roczników, co starzeją się jak wino - wizualnie wciąż mam 2x lat, ale kondycja już nie ta. Staram się nadrabiać urokiem osobistym i hartem ducha.

  • Z wykształcenia niedoszły absolwent kierunku Filologia Ugrofińska - specjalizacja węgierska na Katedrze Hungarystyki Uniwersytetu Warszawskiego, ze stażem trzech lat nauki, w tym ostatnim jako rokiem poprawkowym. W późniejszych latach stopień wyższy pozyskany w zakresie Ekonomii na jednej z uczelni prywatnych.

  • Prawo jazdy kategorii B od 18. roku życia. Egzamin zdany za pierwszym razem, choć w trakcie wyprzedziłem rowerzystę na pasach przy 20km/h. Totalnej ilości kilometrogodzin wyjeżdżonych nie zliczę. Kilka tras międzynarodowych typu na strzała do Chorwacji. Samochód z wyboru i miłości to Volkswagen.

  • W 2017 roku zdobyty wierzchołek Križevac (520 m n.p.m.) pod Međugorje - wszedłem i zszedłem boso, ale w ostrogach. Dziękuję panu, który podzielił sie ze mną pićku na szczycie pod krzyżem.

  • Fascynat fizycznych nośników muzyki, począwszy od płyt winylowych po kasety magnetofonowe. Szczególnym uczuciem pałam do nośników optycznych CD i DVD.

A dlaczego Sandacz?

Przed rozpoczęciem przygody, o wiele wcześniej przed zebraniem drużyny, widzimy pustą rubrykę z imieniem. Imię nie musi być prawdziwe, ale fajnie żeby dobrze brzmiało, wszak wybieramy je na dłuższy czas, a istnieje ryzyko, że do nas przylgnie.

Sandacz. Ryba okoniowata, słodkowodna. Chuda i smukła, występuje w jeziorach i zbiornikach. Preferuje mętne wody, trzyma się głębi. Co istotne, drapieżnik z garniturem ostrych zębów, bywa agresywny, ale żywi się niewielkimi rybami. Szybki, chociaż często płynie zygzakiem.

Pyszczak szerszeń, Warszawa 2024r.
Motorola One Vision

Sandacz jest luźną reinterpretacją pseudonimu, którym posługuję się już od dłuższego czasu. Zaczęło się niewinnie, ot chciałem tworzyć muzykę elektronicznej. Pseudonim miał odnosić się do ciepłego piasku i luźnej, plażowej atmosfery. Skończyło się na kilku topornych empetrójkach wygenerowanych w FL Studio. Pseudonim jednak na tyle mi się spodobał, że zaczałem z niego korzystać. Trochę niewygodny w użyciu, ale był unikalny, a nade wszystko mój.

Towarzyszył mi najczęściej w grach online - przez liczne rundy w Call of Duty, przelatane godziny w War Thunder, czy prześmigane wirtualne kilometry w Euro Truck Simulator. W sferze anglojęzycznej działał całkiem sprawnie, ale w kręgach polskojęzycznych był niezgrabny. Z czasem starałem się go skracać, upraszczać, aż przy szukaniu dobrego spolszczenia wyszedł mi Sandacz. Zazwyczaj Regularny, ale gdy przerzucam się na film światłoczuły bywa Praktyczny.

Niewiele mam wspólnego z rybołówstwem, ale karpia w życiu jednego złapałem. Tej chwili nie zapomnę nigdy, wędka nadal leży gdzieś w piwnicy, obok gitary.

Ot cała, pokrętna historia.

← Powrót do punktu informacyjnego