Szumne Ziarno

minimalistyczny fotoblog by Praktyczny Sandacz

O sprzęcie

A jakimi pędzlami malował San Datch?

Zazwyczaj na tego typu stronach ludzie chwalą się z czego to oni nie mają - jest to chyba z jakiegoś powodu istotne. Zasadniczo nie mam nic przeciwko temu, zwłaszcza że z każdym sprzętem związana jest jakaś historia czy refleksja. Zatem dłużej już nie przeciągając, oto i moje sztalugi, pędzle i farby!

Aparaty cyfrowe:

  • APS-C main: Nikon D300 | Nikkor DX AF-S 35mm f/1.8G
  • DigiCompact: Canon IXUS 285 HS
  • DigiCompact: Canon Powershot A510
  • Phone: Motorola One Vision

Nikon D300 jest moim głównym narzędziem fotograficznym. Zazwyczaj wieńczy go obiektyw 35mm, który zaczyna mi wystarczać w większości wypadków, więc rzadko go zdejmuję. Niestety, jeśli padnie (a kiedyś to nastąpi), to nie mam zbyt wielu alternatyw.

W szufladach leżą kompaktowe Canony, ale bardziej jako suwenir i pamiątka - Powershot jest ze mną od prawie zawsze, a IXUS jest aparatem mojej waifu. Kupiła go specjalnie przed wyjazdem kilkumiesięcznym do Mongolii, ale pech chciał że go zostawiła w Polsce.

Naturalnie, zawsze przy sobie mam też aparat w telefonie Motorola jako ostateczna ostateczność.

Aparaty na film światłoczuły:

  • 35mm main: Praktica L2 | Pentacon Auto 50mm f/1.8 Multi Coating
  • 35mm reserve: Nikon F65 | Nikkor AF 50mm f/1.8D
  • 35mm russkiy: Zenit EM | Helios-44M 58mm f.2
  • 35mm compact: Minolta F25

Praktyka to jest sól tego bloga, od niej wszystko się zaczęło. Moje pudełko do naświetlania filmu, w pełni mechanicznie i bez niepotrzebnych układów scalonych, światłomierzy czy innych autofokusów.

Nikona F65 trzymam na okazje wymagające poprawnej ekspozycji, bez zabawy w liczenie wszystkiego w głowie na podstawie pomiarów telefonem. Z obiektywem 50mm to bardzo przyjemny zestaw na wycieczkę. Jako ciekawostkę, mam też Zenita z Heliosem w charakterze młotka. Gdzieś na dnie szuflady leży również (w oryginalnym futerale) Minolta F25, czyli małpka na każdą okazję.

Aparaty wymagające troski:

  • 35mm overkill: Nikon F4 (czeka na kontrolny serwis)
  • 120mm 6x6: Praktisix 6x6 (czeka na operację)

Oprócz wszystkich wyżej wymienionych w odstawce mam też aparaty, które wymagają nieco więcej uwagi zanim będę mógł ze spokojem z nich korzystać. Jednym z nich jest aparat nie do zdarcia - Nikona F4, któremu jednak przydałoby się przeczyścić i nasmarować to i owo, aby nie testować jego granicy. Dopóki tego nie odhaczę, stoi grzecznie na półce i cieszy oko. Niektorzy narzekają na jego wagę, ale dla mnie jest to akurat zaleta - lubię czuć, że trzymam coś w dłoniach. Z tego też względu (oraz chęci spróbowania tego słynnego, średniego formatu) mam legendarnego Praktisixa z obiektywem Zeissa. Niestety, przez niefortunność losu i mój brak umiejętności przewidywania uległ uszkodzeniu i czeka na naprawę.

Domowe obliczanie:

  • Desktop: Gigabyte GA-Z97-HD3 | Intel Core i5-4690k @ 3,5GHz | Gigabyte GTX970 4GB | 8GB RAM
  • Laptop MX Linux: HP Elitebook 840 G1 | Intel Core i5-4300u @ 2,9GHz | 16GB RAM
  • Laptop WinXP: Dell D600 | Intel Pentium M @ 1,4GHz | 512MB RAM
  • Laptop Win7: Toshiba C650D | AMD Athlon II P320 @ 2,1GHz | 2GB RAM

W tym aspekcie nikomu nie zaimponuję. Przez wiele lat moim najmocniejszym sprzętem jest stary, ale jakże jary Gigabajtowy składak, zakupiony od znajomego w 2017 roku. Układ komponentów zmienił się nieznacznie od tego czasu, przez co posunął się mocno w czasie w stosunku do obecnych standardów - wciąż zastanawiam się nad tymi dodatkowymi 8GB RAM, ale inne wydatki odkładają je w czasie. Głównym upgradem, poza dodatkowymi dyskami to zmiana obudowy z Zalman na SilentiumPC oraz karta dźwiękowa M-Audio Delta Audiophile 2496. Za parę lat skończy pewnie jako retro desktop z Win10, chociaż też prawdopodobne jest to, że będę go nadal używał pod Linuxem. Ważne, że dźwiga Darktable i GIMPa, czy tam inne Krity, zaś do gier z okresu 1998-2018 jest idealny).

Desktop w całej okazałości, Warszawa 2021r.
Motorola One Vision

Z laptopem Elitebook 840 G1 wiąże miłe wspomnienia, bowiem ten model przez ładnych parę lat pełnił rolę mojego służbowego korpo-laptopa. Co prawda, obecnie posiadany przeze mnie egzemplarz nie jest tym, na którym pracowałem, ale wcale nie gorszy. Jakościowo jest nawet odrobinę lepszy, ponieważ posiada podświetlanie klawiatury, wymieniłem w nim również matrycę ekranu na 1080p. Jest w nim coś dziwnie przyjemnego i kojącego, możliwe że takie konotacje wypracowałem w okresie pandemii. Pod MX Linuxem nadal wywiązuje się z zadań mu przydzielanych w stopniu przynajmniej przyzwoitym - Darktable również. Jak można się domyśleć, jest to moja naczelna, interaktywna maszyna do pisania. Czasem mam wrażenie, że może być odrobinę nudny i zbyt korpo, ale chwilę potem myślę, że innego bym nie chciał.

Pierwsze dni lockdownu, Warszawa 2020r.
Motorola One Vision

Dell D600 to moja retro zabawka z Windowsem XP, która pozwala mi przenieść się w czasie o tych 20 lat wstecz. Jego specyfikacja jest tak przeciętna, że aż kłuje w oczy rokiem 2005, zapewne wysłużył ładnych kilka lat w jakimś warsztacie samochodowym w roli stacji diagnostycznej. Nie posiada dedykowanej karty graficznej, przez co ma swoje wyraźne ograniczenia, ale na potrzeby gier z przełomu lat ‘90 i ‘00 jest wystarczający.

Testujemy klasyczne giereczki, Warszawa 2025r.
Motorola One Vision

Podobną rolę pełni, chociaż znacznie rzadziej, Toshiba, którą dostałem w okolicy 2008 roku - kapsuła czasu do lat późnych lat 200x. Jest on pierwszym, porządnym laptopem na potrzeby osobiste. W tamtym okresie komputer służył mi do pracy oraz komunikacji ze światem, choć czasem odpalałem na nim prostsze gry pokroju pierwszych Call of Duty i emulowane gry z PSX - tym bardziej, że do gier miałem najpierw PS2 Slim (los mnie podkusił, że oddałem potrzebującemu w dobrej wierze), a następnie PS3 Super Slim (do dzisiaj główne urządzenie multimedialne, mieli wszystko co w nie rzucę)

← Powrót do punktu informacyjnego